Właściwie mam to od zawsze. W dzieciństwie bałam się zasypiać. Nie z powodu koszmarów, ale z powodu samego faktu śnienia. Chodzi o to, że mam bardzo realistyczne sny i bardzo zapadają mi w pamięć. Potem potrafię w dzień rozpamiętywać sny. Nie wiem czy to jest jakieś zaburzenie. W sumie bardzo mi to nie przeszkadza.
Ale na drugim końcu jest rzeczywistość, która u mnie jest też jakby mniej realna. Coś jakby silniejszy sen. Ale nie mam jakiegoś takiego silnego poczucia realności i przywiązania do tego co się rzeczywiście dzieje.
Skutki są dobre i złe. Dobre jest to, że nie przeżywam stresu (praktycznie nigdy), lęków itp. Minusem jest to poczucie odrealnienia i osłabienia realcji emocjonalnych.
Mimo wszystko chyba to jest bardziej na plus, więc nic z tym nie robię.
6. Pewnie nie zjem, bo mam za dużo jedzenia, ale - szare renety w cieście z mąki kukurydzianej i mielonych orzechów włoskich (uwielbiam)
7. Przygotowałam, ale pewnie zostawię na przyszły tydzień gotowce - gołąbki roślinne z kaszą jaglaną lub ryżem (mam takie i takie), ale spoko, to w słoikach i może poleżeć.
No i mam jeszcze kalarepki, marchewki, pomarańcze. I martini extra dry :P
Nadal mam fazę nowozelandzką. Nie wytrzymam, jak tam nie polecę. Rozważam, jeśli nie wyjdzie grudzień, koniec maja 2026. Ale wolę lato, chociaż taka późna jesień jest tam ciepła.
Odcięcie od cukru i pieczywa zaowocowało bólem głowy. Wieczorem musiałam łyknąć excedrin. Ale dzisiaj już ok. Jem dużo. Dużo więcej niż wcześniej, ale to warzywa. Potrzebuję tego zielska.
Mam fazę na Nową Zelandię. Dzisiaj cały dzień słuchałam naprzemiennie hymnu narodowego NZ i muzyki maoryskiej. Chciałabym pojechać tam w grudniu, potem do AU, składam sobie kasę do skarbonki. Ale niestety mogą mi w tym terminie dowalić kolokwium. Ech
Dobra, czas na zmianę trybu życia, bo mi przybyło tłuszczu. Menopauza to jednak zwodnicze ścierwo. Mam sporą aktywność fizyczną, ale nie tak dużą jak kiedyś ze względów czasowych - no niestety, sytuacja zawodowa ograniczyła mi ilość wolnego czasu. Ale! Nie jeżdżę na razie niczym. Do pracy chodzę - dziennie około 7,5 km mi schodzi. 2-3 razy w tygodniu biegam. Niestety nie dużo (4-7 km), ze względów czasowych i kondycyjnych. Odżywiam się zmiennie. Niestety, z uwagi na taki a nie inny harmonogram, zdarza mi się jeść g..no - i tu właśnie mam zamiar zainterweniować.
Co zamierzam?
wdrożyć ćwiczenia całego ciała - trening obwodowy i najchętniej joga. 2- 3 razy w tygodniu. Na razie
wyeliminować (mocno ograniczyć) z diety cukier i pieczywo.
WARZYWA! dużo warzyw. I owoce.
Robić sobie smaczne jedzonko. Nie kupować śmieci.
dla wygospodarowania większej ilości czasu - marsze do pracy częściowo zamienić z jazdą rowerem.
zacząć intensywnie dbać o skórę - masaże, balsamy itp (mam bardzo suchą skórę, a na twarzy początki trądziku - podziękować hormonom, które poszły na drzewo :/ )
wrócić do suplementacji siarki organicznej i vit.C.
Czego nie zamierzam
przechodzić na DIETĘ.
ważyć się, mierzyć czy zapisywać co jem i ile spalam.
robić afery z powodu zjedzenia czegoś "niedozwolonego" lub ominięcia zaplanowanego treningu.
eliminować węglowodanów. Ooooo, nie. Mąka mi nie służy, ale ziarna, płatki, kasze - są jak najbardziej okej.
rezygnować z chodzenia i biegania (it's my life!)
dążyć do jakiejś wagi czy rozmiaru - to akurat jest dla mnie nieistotne.
CHCĘ czuć się sprawna, wrócić do gibkości, szybkości i przyjemności z życia. Bo na razie moje "bieganie" to nie bieganie, tylko jakieś marszobiegi, bo się męczę. Ciężko mi się schylać. Skóra przesuszona. Za stara jestem na jakieś restrykcje. Chcę po prostu wrócić do zdrowego trybu życia z radością i miłością. Zaczynam od tego momentu. AMEN.
Od soboty mam wystawę. Taką o treści przyrodniczej. Mam tremę ogromną. I puste ściany w domu, bo wszystkie obrazy przygotowane do zabrania.
To moja ostatnia twórczość:
Dwa pierwsze z warsztatów z Adamem Papke (fajny gość)
Wiem, w odbitej kartce z kalendarza pomyliłam jedną literkę, ale tworzyłam to bez refki, po prostu w głowie sobie to odbiłam. Zdecydowanie nie polecam takich rzeczy robić - coś dziwnego się dzieje z mózgiem. Ale temat wyzwania był „Pierwszy dzień wiosny w odbiciu” - no to jest 🤪.
Ogólnie to straciłam moją 1TB kartę pamięci. Pożyczyłam przyjaciółce córki telefon w Australii, bo ona swój utopiła w oceanie (auć). No i wyjęłam kartę i zapomniałam gdzie ją schowałam. A miałam tam WSZYSTKO. Bo pamięci więcej niż na komputerze… wszystkie zdjęcia, filmiki, audiobooki. 😔
W rezultacie laska oddała mi telefon miesiąc po powrocie, bez etui i rysika (musiałam sobie dokupić nowy), uwalony i z potłuczoną obudową 😳. Teraz bez tej karty i tak nic mi po nim.
Bo nie pisałam- byłam w Australii, ale to już nudne w sumie 🤪. Z ciekawszych miejsc, to byliśmy na Tasmanii, ale w zasadzie oprócz góry Wellingtona (gdzie się wjeżdżało samochodem) w Hobart i promu Devonport-Geelong to nic tam nie było.
No autentycznie NIC. Puste przestrzenie, zero cywilizacji. Queenstown - miasteczko gdzie kiedyś były kopalnie złota i innych metali - ciekawe, ale to w zasadzie jedyny błysk cywilizacji, zatrzymanej zresztą w XIX w.
Natomiast przez tydzień byliśmy w Nowej Zelandii - i tu przepadłam. Zakochałam się. Ludzie mówili, że to ich marzenie. Ja jechałam jako osoba towarzysząca i opieka dla moich i cudzych latorośli (chodzi o 14-letnią córkę i jej przyjaciółkę). Byłyśmy na południowej wyspie, mniej turystycznej, za to dzikiej i absolutnie cudownej. Na pewno wrócę co NZ, tym razem objadę północną wyspę, tę z Auckland, Hobbitami, Maorysami i gejzerami. My lecieliśmy do Queenstown (tak, ta sama nazwa- w Tajlandii jest kopia nazw miejscowości z NZ), objechaliśmy pół wyspy, do Christchurch nie dotarliśmy se względu na to, że chciałyśmy zaliczyć fiordy i Milford Sounds - i słusznie, bo to niezapomniane wrażenia.
Aha, w Australii byliśmy na Sylwestrze w Sydney. Nooooo, powiem wam, że robi wrażenie!
Wracaliśmy przez Singapur i tym razem udało się zaliczyć Jewel.
Aha, w Australii prócz okolic Sydney, już nudnych jak flaki z olejem 🤪 byliśmy w Melbourne - ale byłam wkurzona do czerwoności, bo miałam zarezerwowany samochód w Geelong i co? I okazało się że oni nie respektują polskiego prawa jazdy! No szlag. Jakoś zarówno w NZ, jak w Tasmanii respektowali i nie było problemów. Był z nami mój tato z australijskim prawkiem, ale też był problem, bo kazali mu wpłacić depozyt, a on miał limit na koncie, bo miał próbę włamania na konto i mu bank nie przepuścił, a w tej dziurze banku nie było. Ja też nie mogłam zapłacić, bo musi być z konta kierowcy ; dlatego pojechaliśmy pociągiem i to za darmo, bo nie mieliśmy gotówki, a pani konduktorka nie miała terminalu. Po Melbourne właściwie tylko jest sens tramwajem lub metrem, no ale chcieliśmy jechać na wyspę Filipa na pingwinki. W NZ widzieliśmy, ale z daleka. Trudno. W Melbourne były tłumy, bo akurat Iga przegrywała na Australian Open. Ogólnie miasto ładne, ale wolę Sydney.
A teraz zapisałam się na warsztaty z Adamem Papke. Będzie ciekawie.
Zgłosiłam się do wyzwania łańcuszkowego. Każda osoba maluje poprzednią, robi sobie (lub nie sobie, ale jakiejś osobie) zdjęcie z tą pracą, a potem kolejna osoba to maluje. Ja jestem trzecia :) A moja praca wygląda tak.
Chłopak chciał ułatwić tłem i maską, ale było to tysiąckrotnie trudniejsze, niż gdyby tam była twarz. I te rękawiczki! Koszmar. Teraz ja muszę zdjęcie ogarnąć i niech kolejni się męczą. Hihi.
Byłam tam przez tydzień i dzień przed wyjazdem dostałam jakiegoś strasznego zatrucia. Od dzieciństwa tak się nie sponiewierałam. Noc przed wyjazdem praktycznie spędziłam w toalecie. Ostatni dzień przespałam na kanapie w hotelu, a potem we wszystkich środkach lokomocji.
Ogólnie było wspaniale. Zwiedziałam Santorini i przejechałam na drugą stronę Krety wynajętymi samochodem do plaży Elafonisi z różowym piaskiem. Wygrzałam sobie dupsko i wybaczyłam się.
3 moje własnomalowane pamiątki z Grecji:
A jutro moja starsza córka ma imieniny i idziemy kupować prezent - dla nas obu. Po nowym iphonie.
Zawsze miałam samsungi, ale obecny mi się wiesza i bateria już siada. No a iphone lepiej mi będzie z autem wspolpracować.
Ostatnio nie mam czasu wklejać tu moich prac, a powstaje tego sporo. Jeśli ktoś jest zainteresowany, to zrobiłam FunPage na fb, gdzie to wszystko wrzucam. Więc zapraszam
A przy okazji - potrzebuję lajków pod pracą nr 1 - paproć z ślimaczkiem.
https://www.facebook.com/share... Jak się nie da wejść, to jest to strona Kwartalnik Artystyczny - i tam jest chyba najnowszy post z głosowaniem na okładkę - prace pt. Geometria natury.