Nie wierzę, znowu spadło. 58,0 kg. Super! Najniższa waga, z jaką widział mnie mój mąż, to 57 kg lata temu. Ale wtedy dużo chodziłam na siłownię, robiłam przysiady ze sztangą i tym podobne fikołki, więc ciało pewnie wygladało sporo lepiej niż teraz. To nic. Czuję się coraz szczuplej.
Moja kuzynka jest nieoceniona. Poprosiłam ją, żeby się zajęła Olą, gdyby Ola znowu wstała o 4.00, a ja jeszcze bym pospała. Naszykowałam wieczorem mleko, kaszkę, butelki, wszystko rozpisałam - w razie czego. I tak się stało, Ola wstała o 4.30 i koniec spania. Trzecią noc z rzędu. I ta moja kochana siostra siedziała z nią do 8.00, nakarmiła, przewinęła, uśpiła, bawiła się, Ola się przytulała. A dziewczyna nie ma dzieci, więc rzuciłam ją na głęboką wodę. Bardzo mi pomogła. Super, nie?
Zalało nam kuchnię. Nie mogło innego dnia. Tylko wtedy, jak męża nie ma. Ja - panika. Przyszedł znajomy pan złota rączka. Nic poważnego, kolanko. Przygoda dnia 😀