Skoro postanowiłam zamieszczać wszystko jak leci, żeby mieć łatwy podgląd, to jest nadzieja, że tych wpisów trochę będzie 😁
Szykując śniadanie trochę się zdenerwowałam. Przed odchudzaniem lubiłam szykować takie niby omlety (z mąką pszenną). Jakoś dopełniało mi to ich smak. Poza tym oczywiście jajka i dodatki (ser żółty, kiełbasa, cebula, papryka - no co tam miałam i chciałam - pokrojone w kostkę, dodane do masy i usmażone z obu stron). No i żeby móc danie kontynuować kupiłam mąkę bambusową. Ile się naczytałam, że takie to chłonne i ochy i achy. Zabieram się do roboty, a to jak było rzadkie, tak jest. Przecież nie w tym rzecz, żeby tego używać nie wiadomo w jakiej ilości. Ratowałam się internetami. Postanowiłam zagęścić twarogiem. Wyszło mi takie coś
Nie dało się tego przewrócić po ludzku. Ciągle nie miało zadowalającej gęstości. No byłam już u kresu... Ale! Wyszło przepysznie. Nie ze względu na ten bambus, no na pewno nie. To ten twarożek wyniósł danie na inny poziom! I nie wiem, czy szukać form sylikonowych na patelnię, czy też od razu zamienić sposób przygotowania na piekarnik... cdn 😉
Na obiad był bigos
A na kolację schab z warzywami w oliwie
A po jakimś czasie jeszcze świeżo zmielone siemię lniane z kefirem
Aktywności - brak.
Pielęgnacja - peeling skóry głowy + wcierka.