Witajcie.
Trochę mnie nie było, u mnie znów wahadło. Córka zdrowotnie lepiej (właśnie kończy chorobę), za to rozłożył się mąż.
Wielkanoc i majówka minęły w miarę przyjemnie.
Pękłam jeśli chodzi o dietę i ruch. Ale jeden plus - cały czas pracuję z psychodietetykiem i dlatego wracam na dobre tory. Ostatnie 2 tygodnie były... takie sobie. Nie powiem, że były totalną klapą, bo jednak bywały długie spacery, były wyjazdy i dni w których pilnowałam jedzenia.
Ale tak 100% idealnie też nie było.
Miałam zważyć się 5 maja, jak co miesiąc - ale zapomniałam.
Spróbuję zważyć się jutro, na czczo (zawsze tak się ważę). Może nie zapomnę przed pracą ;)
Trochę się obawiam, bo z całego miesiąca mam 2 tygodnie sukcesów i 2 tygodnie porażki. Cóż, muszę wziąć na klatę konsekwencje własnych czynów.😨
Jak dobrze pójdzie wyjdę dziś na słoneczny spacer.
Jedzenie:
Śniadanie: 2 kanapki, serek wiejski, sałata, szczypior, pomidorki, rzodkiewka
II śniadanie: 2 tosty, sałata, tofu wędzone, keczup, 2 jajka, lód waniliowy.
Obiad (w planie): rosół z makaronem, udko gotowane.
Kolacja (w planie): mleko, odżywka białkowa.
W majówkę udało nam się dotrzeć na otwarte pole tulipanów. Przepiękne miejsce, zresztą sami zobaczcie: