Ekspresowy poniedziałek - bardzo długo byłam w pracy, dzień szybko zleciał. Na fitnessie były dziś tłumy, teściowa w miarę ok, zaczynam przygotowania do czwartkowego wyjazdu na delegację
Dziś dzień pod znakiem wczorajszych zakwasów. Jako, że klin działa najlepiej byłam dziś znowu na fitnesie i skutek jest taki, że czuję pośladki przy każdym ruchu. Trenerka na prawdę dała czadu. Kilka ćwiczeń było dla mnie zbyt trudnych więc nie oglądając się na innych robiłam inne ćwiczenia. Po modelowaniu miał być step ale doszłam do wniosku, że moje kończyny dolne już tego nie zniosą i wybrałam się na rower. Przepedałowałam 10 km i potem nieśpiesznie wróciłam do domu. Nastawiałam pranie, wypiłam morze wody i zasiadłam na vitalię :)
Coś dziś miałam jakiś większy apetyt, niewiele przekroczyłam zapotrzebowanie kaloryczne założone przez fitatu
Jako, że wczoraj był dzień 0 tak się zastanawiałam ile by tu dni odliczać. Chodziła mi po głowie okrągła setka, ale ostatecznie zdecydowałam się, że będę sobie odliczać dni do wakacji. Nie jest ich zbyt dużo, to powinnam wytrzymać na rozsądnej diecie przy aktywności fizycznej i w doborowym towarzystwie ulubionych Vitalijek :)
Dziś dzień zdecydowanie ok. Przeszłam 13 tys kroków, wyćwiczyłam 2 godziny na siłowni, elegancko jadłam, choć wpadła gorzka czekolada (moja ulubiona 80%), na którą postanowiłam sobie pozwalać i wliczać ją do bilansu.
Byłam dziś na działce, w końcu rozkwitła magnolia i czereśnie. Rabarbar coraz większy, ani się nie obejrzę, a będę go mogła wykorzystywać. Piękny lubczyk zachęca do gotowania rosołu a natka pietruszki bardzo do mnie przemawia :) Nie wiem jak mój obecny poziom żelaza bo aż dziwnie bardzo pasuje mi teraz pietruszka.
Jutro zaczynam odliczanie i wracam do tabelkowania w mojej grupie. Wracam tez na fitness po tygodniowej przerwie związanej z masywnym krwotokiem z nosa.
Dziś byłam na wsi, bardzo podobał mi się barwinek
Jeszcze trochę poorbitrekuję, trwa finał Collins z Kasatkiną wiec jest na co popatrzeć :)