Niedospalam. Probowalam ale nic z tego nie wyszlo, wiec zwloklam sie i przed 8 sniadanie; jajecznica z salami I serkiem wiejskim. Po tym dostalam nadzwyczaj dobrego humoru, obstrykalam sie na silce przed lustrem dla pozniejszych porownan ( hello chat gpt!!), pocwiczylam rece, i dawaaaj na rower!
Wpadlo 10km. Pod wiatr, bo jak wracalam to nie dosc ze lunelo, zmienil sie kierunek wiatru i znowu jakbym stala w miejscu, to na domiar zlego zeszlo mi powietrze z tylnego kola. Wrocilam do domu przemoczona, pchajac rower ostatnie 20minut. Ale mimo wszystko, ciesze sie ze sie zebralam i pojezdzilam. Na miejscu spacer po gorkach z widokiem na zatoke i prosze kolejne 9km z buta zaliczone;)
Na dzis juz nigdzie nie ide. Mam dosc;) Obiadowo - z glodu juz burczalo mi w brzuchu - przepyszny kabaczek faszerowany warzywami, odrobina salami, serka wiejskiego zapieczony z serem plesniowym i podany z raita. Do tego frytki z marchewki. OMG. Ale to bylo dobre!!! Musze to wprowadzic na stale do meny!!! Tylko 530 kcal a tyle radosci!!