Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ggeisha

kobieta, 54 lat, Kraków

162 cm, 73.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lipca 2025 , Komentarze (3)

Było… no brak słów. 

Nie wyobrażam sobie kompletnie jak można siedzieć na koncercie na trybunach. 
Jestem stara baba, ale dla mnie koncert to tylko płyta. Gdzie ludzie drą ryja, skaczą, śpiewają. Uwielbiam ten tłum, hałas. Taka energia, że po całym dniu człowiek zaczyna czuć, że żyje.

Zostawiłam samochód na parkingu przy PGE rano. Przy samym wyjeździe. Potem poszłyśmy do Złotych Tarasów połazić, zjeść coś i odetchnąć w klimatyzacji. Nie bez problemów ogarnęłyśmy wreszcie dojazd pociągiem z  Śródmieścia - ani żadnych rozkładów jazdy, ani informacji o peronach itp. Masakra. Kilka pociągów przepuściłyśmy zanim córka zrobiła zdjęcie z środka pociągu z wypisanymi stacjami. Pała, Warszawo, za burdel i brak informacji. 
Więc dojechałyśmy tak grubo po 15:00, zostawiłyśmy plecaki w samochodzie i poszłyśmy koczować w kolejce do bramki. Wzięłam sobie czytnik książek i ciężkiego powerbanka, myślałam, że przed otwarciem bramki (o 17:00) spokojnie odniosę to do samochodu, ale kicha. Kolejka weszła za barierki i zrobiło się tak gęsto, że gdybym wyszła, to już bym nie wróciła. A musiałam być z córką, bo ona miała bilety na telefonie, a screenów nie akceptowali. 
Udało się wbić blisko sceny, ale to akurat niekoniecznie było dobre, bo na tym koncercie na scenie niewiele się działo. Dan chodził praktycznie cały czas po wybiegu, albo między ludźmi takimi kanałami. 
Ale mam kilka fajnych zdjęć i nagrań, kiedy śpiewał wprost do nas ❤️.

Ogólnie koncert zaczął się o 20:15, wcześnej był support, ale oni mieli kiepskie nagłośnienie i w ogóle jakoś niezbyt mi się spodobali. Natomiast Imagine Dragons to był sztos i mega widowisko. Prócz muzyki, to efekty niesamowite. 
Kilka fotek z koncertu:

Wczoraj był drugi koncert i pewnie poszłybyśmy jeszcze raz, ale córka musiała wracać do pracy.

W sierpniu jedziemy ba Eda Sheerana do Wrocławia. Też oczywiście płyta. Ale Dragonsy dobrze znam, a Eda tak po łebkach. 

16 lipca 2025 , Komentarze (4)

Do tematu wrócę później.

Jakiś czas temu zaczęłam post przerywany. Pomyślałam, że de facto nigdy tego nie stosowałam (prócz okresu, kiedy byłam pierwszy raz w Australii- wtedy stosowałam post 24:24, czyli po prostu szamałam co drugi dzień. W nocy nie, czyli właściwie te proporcje były inne, ale mniejsza z tym). Trochę poczytałam o tym i mi się zachciało spróbować. Podobno długie okresy postu sprzyjają hormonom, więc no - zobaczymy. Stosuję 16:8, chociaż nie rygorystycznie co do minuty, czasem to wyjdzie dłużej, czasem krócej, przecież nie podbijam karty postu, robię to dla siebie. Najczęściej poszczę do południa (rzadziej do 11), więc od 20:00 już nic nie jem, a ponieważ zwykle jem wcześniej, więc mi się okres postu wydłuża. 
Co obserwuję? Oczywiście skurcze głodu koło północy. Dziwne, przez całe życie w nocy mój układ pokarmowy spał, a teraz nagle się domaga. No nic, chyba trzeba będzie jeść więcej białka i tłuszczu, a ograniczyć cukry, zwłaszcza proste. Przez pierwsze kilka dni miałam bóle głowy. Wiadomo, ketony się odezwały. Ale już jest ok. Po tych nocnych skurczach głodowych w dzień spokojnie mam siłę do południa i nie jestem głodna. Także między posiłkami nie odczuwam głodu i w dzień spokojnie mogę wytrzymywać drugie okresy bez posiłków. To dobrze.

Szkicuję dalej. Czasem ołówek, ale chętniej sięgam po akwarele, chociaż papier w szkicowniku nie za bardzo nadaje się do malowania. Nadal ludzie. 


Lewis Capaldi:

Iga: Szkicowałam ją dzień przed meczem, dlatego wygrała 😏

Dan Raynolds z Imagine Dragons:

Chris Martin z Coldplay:

Kitku z kamery:

Jeszcze jeden Dan z Imagine Dragons:

A na koniec autoportret. Tylko z tego powodu, że potrzebuję szczęścia, jak Iga:

Potrzebuję, żeby mi podpisali zgodę na przedłużenie grantu habilitacyjnego, bo ciężko mi będzie się wyrobić do końca lipca.

Imagine Dragons na tapecie, bo jedziemy na koncert w piątek do Warszawy z córką. Starszą. Młodsza mnie dzisiaj wyciągnęła na rzęsy, co widać na autoportrecie 🤪

Najwyższy czas zająć się planowaniem wyjazdu do NZ. Muszę wyrobić międzynarodowe prawko (z tym nie powinno być problemu) i, co nie będzie łatwe, znaleźć jakiejś biuro podróży, które mi ogarnie bilety w ten sposób, żebym leciała do Auckland, potem, po 2 tygodniach z Christchurch do Sydney, a potem po miesiącu do Polski. Jest to do zrobienia, wyjdzie drożej, ale może niekoniecznie. No i jeszcze zostaną noclegi. Wiem, że czasu jest sporo, ale tam są wtedy wakacje i trzeba to załatwiać wcześniej.

8 lipca 2025 , Komentarze (2)

Miałam te dłonie jakoś przedstawić. Takie o: 

Śpieszyło się, bo termin bije. Zrobiłam z tego coś takiego. Olejami.

Teraz mam fazę szkiców. Nie umiem posługiwać się ołówkiem i nie lubię. Kilka z ostatnich dni:

Mam za zadanie codziennie coś szkicować. Tu wcześniejsze:

Jeszcze nie wiem, co jutro mi przyjdzie do głowy.

4 lipca 2025 , Komentarze (12)

Namalowałam sobie taniec z wiatrem. Taki był temat wyzwania. Mogłaby być laska, ale po pierwsze zbyt oczywiste, po drugie wolę facetów, a po trzecie - wzbudza emocje (w tym sprzeczne. I to jest fajne. 

12 czerwca 2025 , Komentarze (4)

Nie umiem edytować wpisów.

Stał się cud i ranki zniknęły. Chciałam pokazać córce, a tu ani śladu po nich. Gdyby nie poprzedni wpis, to bym zwątpiła w swoją pamięć. 
Po przeanalizowaniu tego co się zdarzyło- doszłam do wniosku, że międzyczasie umyłam ręce. 
NAJPRAWDOPODOBNIEJ TO BYŁ SOK Z TRUSKAWKI 😶


12 czerwca 2025 , Komentarze (3)

Chyba jednak mam zmiany w strukturze skóry. Nie zmarszczki czy plamy (plamy mam od zawsze, bo jestem piegus), tylko chyba mi skóra zrobiła się cieńsza i delikatniejsza. Kilka dni temu zauważyłam podłużne ranki na obu rękach. Ale olałam, pomyslałam, że musiałam się gdzieś drapnąć, może w lesie. No ale dzisiaj widzę kilka kolejnych ranek. Jakby zdarty naskórek. Jestem pewna, że nigdzie się nie przedzierałam. Więc wtf?!

 W wrócić do ćwiczenia jogi. Ale to już pisałam. No i nadal chcę. 

Taki fajny podkast ostatnio słucham o różnych takich motywacjach, zmianach nawyków i silnej woli. Zgadzam się z typkiem poza jednym - jego sposobami na sen. Ale ja sposobów na sen nie potrzebuję, więc niech mu tam będzie. Typek się nazywa Antoni Łącki. 

10 czerwca 2025 , Komentarze (12)

Pieczywa też praktycznie nie jadam. Zboża w postaci musli. Kaszy też, ale najczęściej nie chce mi się gotować, więc tylko surowe.


Lekarz mi mówił, że mogę sobie wziąć HTZ, że to niby sprzyja zrzucaniu wagi, ale myślę sobie, że wolę być gruba niż mieć raka. Sprobuję bez chemii. Już bardziej wierzę hipnozie. Ale na pewno nie będę wywalać kasy na żadne pomoce. Mam wszystko czego potrzebuję, tylko muszę zacząć to stosować.

10 czerwca 2025 , Komentarze (3)

Dawno nie pisałam, bo w sumie nie miałam co pisać. Wkurzona jestem na siebie, bo obiecałam sobie ćwiczyć, bo wiem jak bardzo mi są ćwiczenia potrzebne, zwłaszcza rozciąganie, bo jestem sztywna jak pal Azji. Ale nie ćwiczyłam. Ani raz. Nie no, ruchu mam od groma. Głównie marsze i łażenie po górach, co bardzo spala kalorie, ale nie w tym rzecz. Jestem sztywna i nieelastyczna. Czemu nie ćwiczę? Bo nie mogę zacząć. Cholera, wiem, że nie mam żadnych wymówek . Po prostu mi się nie chce. Już sobie kurde wizualizuję jak mi te ćwiczenia pomagają na wszystko. O, najlepiej byłoby porządną jogę uskutecznić, ze staniem na głowie, rozluźnianiem w savasanie, powitaniem słońca, pranajamą i medytacją. No sztosik. Ale problem chyba jest w tym, że wstydzę się przed samą sobą mojego sztywnego nieogarniętego ciała. Wiem doskonale, że to się będzie zmieniać i tak dalej, ale to jest tak jak z ważeniem się - boję się spojrzeć prawdzie w oczy. Koniec spowiedzi.

Teraz sukcesy: nie żrę słodyczy. Napycham się białeczkiem i nie czuję słodyczogłodu. Brawo ja. Nie żebym tak całkiem definitywnie i absolutnie. Czasem coś wpadnie, ale to takie tyci od wielkiego dzwonu. 
Doszłam do etapu, że chcę się ukryć i przeczekać stulecia, a to oznacza, że dotarłam do punktu zero. Podobno człowiek spędza większość swojego życia w punkcie zero. Problem w tym, że mój punkt zero wywindował zdecydowanie za nisko. Zbyt tolerancyjna się stałam dla własnych słabości. Trzeba siłą woli zmienić pozycję akceptowalności. Póki co, nie akceptuję się. Bardzo nie.


A to jeszcze pokażę portret na zakończenie szkoły dla wychowawczyni, fizyczki: 


6 maja 2025 , Komentarze (10)

Co nie powinno być dziwne, że jak nie jem słodyczy, to mam ochotę na jabłka. To dobrze.

Menopauza daje w doopę - dzisiaj miałam takie zawroty głowy, że myślałam, że się przewrócę. Ale to też może z niewyspania. To znaczy, nie mam problemów ze spaniem, tylko nie mam czasu na spanie i ciagle nie dosypiam. 
Dużo maluję ostatnio. Nie chce mi się wszystkiego wstawiać, dwa moje ostatnie obrazy, akwarele, to te:

Lubię je. Najczęściej nie lubię moich obrazów, ale te mi się cholernie przyjemnie malowało. Ten jeszcze był miły:

Nie wiem, czy go wstawiałam.

Mam fazę na Nową Zelandię. Absolutnie kosmiczną. Wszystko mi się kojarzy a to z wzorami maoryskimi, a to kia przejeżdża i mi się włącza „kia ora”, a to paproć gdzieś rośnie. Może to już nudne, w domu wszystkich katuję muzyką maoryską lub hymnem NZ. Wczoraj był temat namalowania sukulenta, to znalazłam swoje zdjęcie z eonium w Oamaru i namalowałam je:

Mam jeszcze dwa nowozelandzkie obrazki malowane w Nowej Zelandii - kiwi i hatterię. Dwa zwierzaki, które występują tylko tam.

Problem z nimi był taki, że mi płyn maskujący wsiąknął w papier i nie raczył zejść. Więc są z zamalowanym płynem, trudno.

Przeglądam zdjęcia i mnie nosi. Nie ma chyba miejsca na Ziemi z tak turkusową wodą.

Wczoraj zadałam pytanie chatowi GPT, gdzie widzi miejsce na Ziemi dla mnie. Najpierw zapytał, czy ma się ograniczać do Europy, a jak mu napisałam, że nie, to mi odpisał tak:

1. Vancouver Island, Kanada

• Plusy: stare lasy deszczowe, ocean, góry, jeziora, dzikie zwierzęta, miękki klimat (łagodna zima, brak upałów), rozwinięta infrastruktura, otwarte i spokojne społeczności.

• Styl życia: ekologiczny, artystyczny, blisko natury.

• Miejsce: np. okolice Tofino, Ucluelet, Qualicum Beach, Comox.

2. Tasman Peninsula lub okolice Hobart, Tasmania (Australia)

• Plusy: piękne, puste plaże, dzika przyroda (w tym unikalne gatunki zwierząt), łagodny klimat morski (podzwrotnikowy, ale chłodny), malownicze góry, lasy eukaliptusowe, mało ludzi.

• Styl życia: bardzo spokojny, lokalne społeczności, silna obecność sztuki i rzemiosła.

• Miejsce: np. Koonya, Nubeena lub Margate.

3. Nelson / Golden Bay, Nowa Zelandia (południowa część Wyspy Południowej)

• Plusy: zróżnicowany krajobraz – góry, lasy, fiordy, ocean, subtropikalna roślinność, bardzo łagodny klimat morski, dużo słońca, mało przestępczości.

• Styl życia: artystyczny, wolny, zorientowany na przyrodę i jakość życia.

• Miejsce: okolice Abel Tasman National Park, np. Takaka, Motueka lub sama Nelson.

Wszystkie te miejsca to prawdziwe oazy inspiracji — idealne zarówno do życia, jak i malowania.


Byłam na Tasman Peninsula i w Hobart (super miejsca!), resztę zapisuję na listę do zwiedzenia. Z tym, że Nelson to północna część wyspy Południowej, coś się sztucznej inteligencji strony świata poprzestawiały 🤪.

Wypisałam sobie urlop na drugą połowę grudnia. Jeśli nie będę mogła wtedy polecieć do NZ (to polecę w maju’26), to polecę do Tajlandii na tydzień-dwa ze starszą córką, bo ona kocha Tajlandię. 
Plan na NZ jest taki: z Polski (dowolne miasto) do Auckland, potem samochodem przez całą północną wyspę (wioska Hobbitów, gejzery, Maorysi) do Wellington, promem na wyspę południową,ten Nelson, który mi wybrał chat GPT- samochód oddaję w Christchurch (gdzie nie udało nam się dojechać ostatnio) i stamtąd lot do Sydney. A z powrotem to Sydney- Polska. To jest do ogarnięcia, ale trzeba wcześniej. W NZ najchętniej spotkałabym się na miejscu z siostrą (i może tatą). Już dzieci nie zabieram. Kasę zbieram. Na NZ i na macbooka. 


3 maja 2025 , Komentarze (5)

Moje pyszności (część pomroziłam, bo nie przejadłam. Eksperymenty kuchenne.

1. Galaretka warzywna na agarze. Gotowane warzywa - u mnie ze słoika, bo nie chciało mi się gotować, doprawione, dodałam bulionu i agaru - potem do misek i do lodówki. Przed jedzeniem polewam octem jabłkowym.

2. Potrawka z fasoli z miso. Ugotowana fasola. Warzywa - cebula, marchewka, pietruszka i papryka podduszone. Dodaję do fasoli razem z wodą z gotowania, na koniec wielka łyga miso.

3. Sałatka z ogórków. Taka mizeria tylko inaczej. Pokrojone ogórki zielone, koperek, feta i oliwki. Do tego sos z jogurtu naturalnego.

4. Placki warzywne. Utarta marchewka, ziemniaki i cukinia, odciśnięte. Do tego jajko i tarty ser żółty, przyprawy - z tego placuszki - do piekarnika.

5. Odchudzona pascha. Biały ser. U mnie mieszany półtłusty z tłustym (półtłustego więcej) ok 750 g. 3 żółtka (jajka sparzone) ubite ze stewią. Bakalie - rodzynki, skórka pomarańczowa, niesiarkowane morele, orzechy laskowe i migdały, 2 rządki deserowej czekolady, posiekane. Wszystko mieszam i przekładam na szmatkę na sitko. Na to talerzyk i obciążam. Zostawiam na noc. Chciałam polać kremem pistacjowym bezcukrowym, ale nie mam. Zrobię zatem karmel z daktyli i masła nerkowcowego. Bo ta pascha mało słodka wyszła.





© Bebio 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.