Trochę pojechałam dziś z żarełkiem, bo smażony kurczak na obiad, ziemniaczki z tłuszczem, potem na podwieczorek niby zdrowe, ale jednak ciasto. Marchewkowe z orzechami i przełożone powidłami. Zmotywowało mnie to do ćwiczeń i wskoczyłam na bieżnię. Potem lajtowe wygibasy brzucha z EvaFitnes i zaraz z psem na spacerek. Niby leniwie, ale i aktywnie :) Według zegarka, spalone prawie 500kcal, więc jakby pięknie.
Wypadałoby już dziś nie jeść kolacji, bo nawet głodu nie czuję, ale nie wiem czy mnie nie przyciśnie po spacerze na mrozie.
W ogóle mam ostatnio problem z menu, bo moje standardowe obiadki mi się znudziły i nie wiem co wykombinować. Najchętniej jadłabym codziennie naleśniki 😍 na obiad i budyń z sokiem na kolację.
Rozmyślam na temat diety od nowego roku. Kusi mnie 5/2 czyli 5 dni normalnego jedzenia i dwa dni po 500kcal. Już próbowałam i mi nie pasowało, ale może teraz by się udało. Musiałabym opracować te postne dni, żeby mieć ustalony jadłospis, bo tak z marszu to się nie uda.
Robię hardcorowy eksperyment na mojej buźce. Testuje ile retinolu zniesie i dziś będzie trzeci dzień za koleją z retinolem. Nakładanie dzień po dniu lepiej działa niż stosowanie z przerwami. Czekam na złuszczanie, choć to niby nie jest wykładnikiem działania.