Temat: jojczenie przedsiębiorców

Nie prowadziłam nigdy własnego biznesu, więc może się nie znam. 

Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni dopiero nie działają niektóre firmy. Inne działają normalnie, ale wiadomo, że popyt na większość towarów jest niższy. 

Przedsiębiorcy jednak już twierdzą, że nie mają pieniędzy i nie wypłacają pracownikom pensji. Czyli powiedzcie mi, ktoś jest w stanie prowadzić własną firmę przez kilka, kilkanaście lat i nie mieć żadnych oszczędności. Czy to po prostu jak zwykle chęć wyciśnięcia pracowników i oszukania systemu? Rozumiem, że będzie olbrzymia recesja i problemy finansowe, ale JUŻ teraz nie ma pieniędzy na pensje?! To pracodawca płaci pensje z tego, co uda mu się w danym miesiącu zarobić? Nie ma ŻADNYCH oszczędności, poduszki finansowej? Ciężko mi to uwierzyć... 

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Berchen napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_MadameNie odpowiadają mi tylko policz sobie w duchu koszty swojego życia, potem popatrz na pracownika na minimalnej pensji i zastanów się, czy przy 1-2 dzieci, kredycie na mieszkanie było go stać na odkładanie kokosów, kiedy jego szef często na jeden wyjazd wakacyjny wydawał 50 tys.  Nie wiem może wy dajecie pracownikom z 10 tys na rękę, ale nie każdy dzieli się zyskiem wypracowanym przez PRACOWNIKA z pracownikiem tylko zagrania do siebie , a potem cwaniakuje, bo on ma, a jego pracownicy nie i mogli sobie z minimalnej odkładać. To dzięki pracownikom szef miał zyski, a jak pracownicy nie warci więcej niż minimalna to niech szef wszystkich zwolni i sam wszystko robi i pracuje na swój poziom życia. Nie ma pracownika bez szefa i  nie ma szefa bez pracownika, ale pracodawcy tego nie rozumieją.
A co powiesz na to że wychowaliśmy dzieci i w czasach największego kryzysu ,inflacji i bezrobocia urodzili się w 89 i 92 roku.Ale nie żyliśmy ponad stan.Nigdy niw byliśmy z nimi nawet na tygodniowym wspólnym urlopie. Przez 20 lat mieszkaliśmy w niewyremontowanym domu i każdy grosz od 96 roku inwestowaliśmy w firmę.Zawsze jest wybór my dokonaliśmy takiego.Ostatnie 5 lat mogliśmy pozwolić sobie na remont domu etapami,co roku coś bez zaciągania kredytu. Ale nie zaczęłam od mebli,łazienek,kuchni tylko od nowego komina,dachu,okien to co najważniejsze .Gdybyśmy nie uciułali tych pieniędzy nadal mieszkalibyśmy w ruderze bo tak wyglądał nasz dom.Do dziś jeżdżę wv t4 ( 20 letnim ) teoretycznie mogłabym wziąć nowy z salonu ale doszliśmy z mężem do wniosku że ten jeszcze nam wystarczy(w lutym byliśmy w salonie toyoty oglądaliśmy toyotę Prosce) Samochodu osobowego w ogóle nie mamy bo stwierdziliśmy że niepotrzebnie ponośić koszty utrzymania samochodu który będzie służył tylko po to żeby jechać na zakupy. Teraz każdy grosz odkładamy aby ratować nasz towar bo wymaga on corocznych nakładów aby nie stracił na wartości.Liczymy że jakoś przetrwamy bez wielkich strat.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to jest powód do dumy. Moim zdaniem tu raczej poszło coś nie tak. Przykre dla całej rodziny.
chcialabym wiedziec ile masz lat , bo chyba warunkow zycia przecietnych rodzin w tamtych latach nie znasz.  No i masz prawo, bo kto tego nie przezyl ten nie zrozumie, tak paranoidalnych czaow. Tak zylo szacuje 80 procent spoleczenstwa w czasie socjalizmu, lepiej mieli  ci co byli blizej koryta - czyli wladzy i jakis procent spekulanci potrafiacy zbic majatek za panstwowe pieniadze.
Mam 37 lat, moi rodzice nigdy nie byli bogaci, uważam, że byliśmy bardzo przeciętną polską rodziną z przeciętnej wielkości miasta. Komputer pojawił się w moim domu, jak byłam w klasie maturalnej, mieszkaliśmy w bloku. Jeździliśmy maluchem, potem polonezem. Były lata lepsze, były gorsze, ale spędzenie 2 tyg. w wakacje z dziećmi było dla moich rodziców priorytetem. Czasami jechaliśmy pod namiot albo do jakiegoś schroniska młodzieżowego bez łazienki i jedliśmy tani makaron z sosem z torebki. Ale jeśli ktoś przez 20 lat nie spędził dnia urlopu ze swoimi dziećmi, to wybacz, ale tu naprawdę coś poszło nie tak.I jeszcze jedno, nie mówimy tu już o socjalizmie tylko o latach 90. i 2000.
A ja mówię o końcówce lat 80 tych i jeśli jeżdziliście maluchem a potem polonezem to nie wiem ,przeciętna rodzina to jezdzila raczej MZK.Mieszkaliśmy na wszi gdzie było 15 domów do najbliższego dużego miasta 50 km.I wbrew pozorom za komuny ludziom zylo się lzej niż w czasach pierestrojkiI tak jestem dumna z tego do czego doszłam bez niczyjej pomocy,kredytówA jeszcze co do dumy to powiem ci tak ze mój ojciec(który zostawił matkę gdy miałam 7 lat ) gdy odwiedził mnie jakies 7 lat temu to gdy zobaczyl do czego doszłam to aż się rozczulił i powiedział że jest ze mnie dumny .W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewał się tego jak się rozwinęliśmy. 

Bez przesady... mój tato miał i malucha i poloneza (najpierw jedno, potem drugie), na wakacje nad morze jeździliśmy co roku (pociągiem przez całą Polske), komputer z internetem miałam w domu w 97, za dziecka konsole i inne takie, a moi rodzice nie byli jakimiś zamożnymi osobami. Nie kupowali mi drogich ciuchów (jakie miały np. moje kolezanki), za granice nie jeździliśmy. Żadne to bogactwo w latach 90... tato w 89 jak się urodziłam skończył 21 lat, mama 23. Wiec nie mieli czasu się dorobić. Tato miał sklep z elektroniką i sprzętami AGD, ale on też funkcjonował kilka lat, potem dal sobie spokój.

sacria napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

roogirl napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Nie prowadziłam nigdy własnego biznesu, więc może się nie znam. Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni dopiero nie działają niektóre firmy. Inne działają normalnie, ale wiadomo, że popyt na większość towarów jest niższy. Przedsiębiorcy jednak już twierdzą, że nie mają pieniędzy i nie wypłacają pracownikom pensji. Czyli powiedzcie mi, ktoś jest w stanie prowadzić własną firmę przez kilka, kilkanaście lat i nie mieć żadnych oszczędności. Czy to po prostu jak zwykle chęć wyciśnięcia pracowników i oszukania systemu? Rozumiem, że będzie olbrzymia recesja i problemy finansowe, ale JUŻ teraz nie ma pieniędzy na pensje?! To pracodawca płaci pensje z tego, co uda mu się w danym miesiącu zarobić? Nie ma ŻADNYCH oszczędności, poduszki finansowej? Ciężko mi to uwierzyć... 
Co to za przedsiębiorca co płaci pracownikom pensje z własnych oszczędności? :o Masz rację widać, że nigdy nie prowadziłaś działalności.
Dokładnie. Po co prowadzić biznes jeśli pensje mają iść nie z obrotów a z oszczędności?:DMoże nie masz wiedzy w tej dziedzinie, ale wyobraźni chyba też nawet najmniejszej:/
Być może, bo faktycznie nie wyobrażam sobie - jako pracodawca - mieć oszczędności na własnym koncie i nie zapłacić swoim pracownikom, bo nie było przychodu w tym miesiącu. W takim razie masz rację, nie mieści mi się to w głowie.  Utwierdził mnie ten temat w tym, że nie nadaję się do prowadzenia własnego biznesu. Na szczęście mam posadę w budżetówce, nie muszę decydować, czy zapłacić pracownikom pensję, czy zapłacić ratę kredytu hipotecznego. Żeby nie było - ja pracuję zdalnie, ale normalnie wszystkie moje obowiązki są terminowo wykonywane. Więc dostaję pieniądze za wykonaną pracę, a nie za siedzenie na tyłku. 
To sobie wyobraz sytuację że masz firmę która generuje kosztów 100 tys miesięcznie a zysk to średnio 15-20 tys miesięcznie. Dla ułatwienia wyobraź sobie że to knajpa. Powiedzmy że taki właściciel ma swoich oszczędności prywatnych 200 tys zl. Jest kryzys i te oszczędności to jego życiowe zabezpieczenie- wylozylabys 100 tys żeby zapłacić ludziom w takiej sytuacji- za miesiąc? A w kolejnym miesiącu drugie 100 tys i pozamiatane? Nie dość że firma leży to jeszcze nie masz już nic? Niektórzy myślą że jak ktoś ma dzielnośc to dosłownie jest milionerem, a to bardzo odbiega od rzeczywistości. My oboje pracujemy na etacie w mam nadzieję dosyć pewnych branżach- przynajmniej na tą chwilę niedotknietych i mimo tego że czuję się spokojnie, bardzo współczuję przedsiębiorcom i mam na tyle rozumu że umiem dojrzeć masakrę w sytuacji wielu z nich. Poza tym ty sobie siedzisz na ciepłej posadce i o nic się nie martwisz, a większość tych ludzi zanim dojdzie do sensownie zarabiającego biznesu naprawdę dużo inwestuje, dokłada i RYZYKUJE.

Okej, no to nawet jeśli tak jest, to czemu są pracodawcy uprawnieni (dla mnie to jednak BEZPRAWIE) nie zapłacić pracownikom pensji? Rozumiem zwolnienia, urlopu, przestoje - to logiczne. Ale skoro ta knajpa przez dwa tygodnie marca działała normalne, pracownicy świadczyli pracę, to czemu teraz mają nie dostać za to pieniędzy i jest to według Ciebie takie normalne, a to ja nie mam wyobraźni? 

Pasek wagi

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Wiesz co to tak jak ja bym teraz napisała że zarabianie 10000 na miesiąc to też nie jest dla mnie szal. A pewnie dla wielu jest. Byłaś wtedy dzieckiem i zależy w jakim kręgu się obracaliscie.
W drugiej połowie lat 90. byłam już nastolatką, nie mam zaników pamięci. Rozumiem, że miałaś ciężko, ale nie wmawiaj mi, że moi rodzice byli krezusami, bo nie byli. Mieszkaliśmy na osiedlu z wielkiej płyty, wybudowanym w połowie lat 80. Przekrój ludzi był duży, ale to nie byli ludzie, których  wtedy było stać na domek jednorodzinny, czy jakieś eksluzywne apartamenty. Polonez pod blokiem pod koniec lat 90. naprawdę szału nie robił.

Przecież są różne branże i różne momenty lepsze lub gorsze w których ludzie rozpoczęli działalność.Widze że boli Cię że znajoma wyciąga rękę po pomoc. Mnie nie boli i od nikogo żadnej pomocy nie oczekuję

Pasek wagi

cancri napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Berchen napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_MadameNie odpowiadają mi tylko policz sobie w duchu koszty swojego życia, potem popatrz na pracownika na minimalnej pensji i zastanów się, czy przy 1-2 dzieci, kredycie na mieszkanie było go stać na odkładanie kokosów, kiedy jego szef często na jeden wyjazd wakacyjny wydawał 50 tys.  Nie wiem może wy dajecie pracownikom z 10 tys na rękę, ale nie każdy dzieli się zyskiem wypracowanym przez PRACOWNIKA z pracownikiem tylko zagrania do siebie , a potem cwaniakuje, bo on ma, a jego pracownicy nie i mogli sobie z minimalnej odkładać. To dzięki pracownikom szef miał zyski, a jak pracownicy nie warci więcej niż minimalna to niech szef wszystkich zwolni i sam wszystko robi i pracuje na swój poziom życia. Nie ma pracownika bez szefa i  nie ma szefa bez pracownika, ale pracodawcy tego nie rozumieją.
A co powiesz na to że wychowaliśmy dzieci i w czasach największego kryzysu ,inflacji i bezrobocia urodzili się w 89 i 92 roku.Ale nie żyliśmy ponad stan.Nigdy niw byliśmy z nimi nawet na tygodniowym wspólnym urlopie. Przez 20 lat mieszkaliśmy w niewyremontowanym domu i każdy grosz od 96 roku inwestowaliśmy w firmę.Zawsze jest wybór my dokonaliśmy takiego.Ostatnie 5 lat mogliśmy pozwolić sobie na remont domu etapami,co roku coś bez zaciągania kredytu. Ale nie zaczęłam od mebli,łazienek,kuchni tylko od nowego komina,dachu,okien to co najważniejsze .Gdybyśmy nie uciułali tych pieniędzy nadal mieszkalibyśmy w ruderze bo tak wyglądał nasz dom.Do dziś jeżdżę wv t4 ( 20 letnim ) teoretycznie mogłabym wziąć nowy z salonu ale doszliśmy z mężem do wniosku że ten jeszcze nam wystarczy(w lutym byliśmy w salonie toyoty oglądaliśmy toyotę Prosce) Samochodu osobowego w ogóle nie mamy bo stwierdziliśmy że niepotrzebnie ponośić koszty utrzymania samochodu który będzie służył tylko po to żeby jechać na zakupy. Teraz każdy grosz odkładamy aby ratować nasz towar bo wymaga on corocznych nakładów aby nie stracił na wartości.Liczymy że jakoś przetrwamy bez wielkich strat.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to jest powód do dumy. Moim zdaniem tu raczej poszło coś nie tak. Przykre dla całej rodziny.
chcialabym wiedziec ile masz lat , bo chyba warunkow zycia przecietnych rodzin w tamtych latach nie znasz.  No i masz prawo, bo kto tego nie przezyl ten nie zrozumie, tak paranoidalnych czaow. Tak zylo szacuje 80 procent spoleczenstwa w czasie socjalizmu, lepiej mieli  ci co byli blizej koryta - czyli wladzy i jakis procent spekulanci potrafiacy zbic majatek za panstwowe pieniadze.
Mam 37 lat, moi rodzice nigdy nie byli bogaci, uważam, że byliśmy bardzo przeciętną polską rodziną z przeciętnej wielkości miasta. Komputer pojawił się w moim domu, jak byłam w klasie maturalnej, mieszkaliśmy w bloku. Jeździliśmy maluchem, potem polonezem. Były lata lepsze, były gorsze, ale spędzenie 2 tyg. w wakacje z dziećmi było dla moich rodziców priorytetem. Czasami jechaliśmy pod namiot albo do jakiegoś schroniska młodzieżowego bez łazienki i jedliśmy tani makaron z sosem z torebki. Ale jeśli ktoś przez 20 lat nie spędził dnia urlopu ze swoimi dziećmi, to wybacz, ale tu naprawdę coś poszło nie tak.I jeszcze jedno, nie mówimy tu już o socjalizmie tylko o latach 90. i 2000.
A ja mówię o końcówce lat 80 tych i jeśli jeżdziliście maluchem a potem polonezem to nie wiem ,przeciętna rodzina to jezdzila raczej MZK.Mieszkaliśmy na wszi gdzie było 15 domów do najbliższego dużego miasta 50 km.I wbrew pozorom za komuny ludziom zylo się lzej niż w czasach pierestrojkiI tak jestem dumna z tego do czego doszłam bez niczyjej pomocy,kredytówA jeszcze co do dumy to powiem ci tak ze mój ojciec(który zostawił matkę gdy miałam 7 lat ) gdy odwiedził mnie jakies 7 lat temu to gdy zobaczyl do czego doszłam to aż się rozczulił i powiedział że jest ze mnie dumny .W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewał się tego jak się rozwinęliśmy. 
Bez przesady... mój tato miał i malucha i poloneza (najpierw jedno, potem drugie), na wakacje nad morze jeździliśmy co roku (pociągiem przez całą Polske), komputer z internetem miałam w domu w 97, za dziecka konsole i inne takie, a moi rodzice nie byli jakimiś zamożnymi osobami. Nie kupowali mi drogich ciuchów (jakie miały np. moje kolezanki), za granice nie jeździliśmy. Żadne to bogactwo w latach 90... tato w 89 jak się urodziłam skończył 21 lat, mama 23. Wiec nie mieli czasu się dorobić. Tato miał sklep z elektroniką i sprzętami AGD, ale on też funkcjonował kilka lat, potem dal sobie spokój.

Bua ha ha i tak według ciebie żyła wtedy przeciętna rodzina. No od razu widać że zylas w oderwaniu od rzeczywistości. Ile osób majc 21 lat ma sklep sklep z elektroniką i AGD nawet w dzisiejszych czasach

Pasek wagi

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

roogirl napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Nie prowadziłam nigdy własnego biznesu, więc może się nie znam. Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni dopiero nie działają niektóre firmy. Inne działają normalnie, ale wiadomo, że popyt na większość towarów jest niższy. Przedsiębiorcy jednak już twierdzą, że nie mają pieniędzy i nie wypłacają pracownikom pensji. Czyli powiedzcie mi, ktoś jest w stanie prowadzić własną firmę przez kilka, kilkanaście lat i nie mieć żadnych oszczędności. Czy to po prostu jak zwykle chęć wyciśnięcia pracowników i oszukania systemu? Rozumiem, że będzie olbrzymia recesja i problemy finansowe, ale JUŻ teraz nie ma pieniędzy na pensje?! To pracodawca płaci pensje z tego, co uda mu się w danym miesiącu zarobić? Nie ma ŻADNYCH oszczędności, poduszki finansowej? Ciężko mi to uwierzyć... 
Co to za przedsiębiorca co płaci pracownikom pensje z własnych oszczędności? :o Masz rację widać, że nigdy nie prowadziłaś działalności.
Dokładnie. Po co prowadzić biznes jeśli pensje mają iść nie z obrotów a z oszczędności?:DMoże nie masz wiedzy w tej dziedzinie, ale wyobraźni chyba też nawet najmniejszej:/
Być może, bo faktycznie nie wyobrażam sobie - jako pracodawca - mieć oszczędności na własnym koncie i nie zapłacić swoim pracownikom, bo nie było przychodu w tym miesiącu. W takim razie masz rację, nie mieści mi się to w głowie.  Utwierdził mnie ten temat w tym, że nie nadaję się do prowadzenia własnego biznesu. Na szczęście mam posadę w budżetówce, nie muszę decydować, czy zapłacić pracownikom pensję, czy zapłacić ratę kredytu hipotecznego. Żeby nie było - ja pracuję zdalnie, ale normalnie wszystkie moje obowiązki są terminowo wykonywane. Więc dostaję pieniądze za wykonaną pracę, a nie za siedzenie na tyłku. 
To sobie wyobraz sytuację że masz firmę która generuje kosztów 100 tys miesięcznie a zysk to średnio 15-20 tys miesięcznie. Dla ułatwienia wyobraź sobie że to knajpa. Powiedzmy że taki właściciel ma swoich oszczędności prywatnych 200 tys zl. Jest kryzys i te oszczędności to jego życiowe zabezpieczenie- wylozylabys 100 tys żeby zapłacić ludziom w takiej sytuacji- za miesiąc? A w kolejnym miesiącu drugie 100 tys i pozamiatane? Nie dość że firma leży to jeszcze nie masz już nic? Niektórzy myślą że jak ktoś ma dzielnośc to dosłownie jest milionerem, a to bardzo odbiega od rzeczywistości. My oboje pracujemy na etacie w mam nadzieję dosyć pewnych branżach- przynajmniej na tą chwilę niedotknietych i mimo tego że czuję się spokojnie, bardzo współczuję przedsiębiorcom i mam na tyle rozumu że umiem dojrzeć masakrę w sytuacji wielu z nich. Poza tym ty sobie siedzisz na ciepłej posadce i o nic się nie martwisz, a większość tych ludzi zanim dojdzie do sensownie zarabiającego biznesu naprawdę dużo inwestuje, dokłada i RYZYKUJE.
Okej, no to nawet jeśli tak jest, to czemu są pracodawcy uprawnieni (dla mnie to jednak BEZPRAWIE) nie zapłacić pracownikom pensji? Rozumiem zwolnienia, urlopu, przestoje - to logiczne. Ale skoro ta knajpa przez dwa tygodnie marca działała normalne, pracownicy świadczyli pracę, to czemu teraz mają nie dostać za to pieniędzy i jest to według Ciebie takie normalne, a to ja nie mam wyobraźni? 

A skąd wnioskujesz że ludzie nic za marzec nie dostana? Myślę że nie będą dostawać za okres kiedy miejsce przestaje zarabiac. I naprawdę trochę wstyd nie solidaryzować się w kryzysie z pracodawcą tylko szarpać się z nim o pieniądze których nie ma. 

I od tego jest państwo żeby takie sytuacje wspomagać. Tylko nasze państwo przewala miliardy na 500+ i wspieranie patologii-i teraz okazuje się że na to co ma naprawdę znaczenie w naszej gospodarce nie ma pieniędzy.

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Berchen napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_MadameNie odpowiadają mi tylko policz sobie w duchu koszty swojego życia, potem popatrz na pracownika na minimalnej pensji i zastanów się, czy przy 1-2 dzieci, kredycie na mieszkanie było go stać na odkładanie kokosów, kiedy jego szef często na jeden wyjazd wakacyjny wydawał 50 tys.  Nie wiem może wy dajecie pracownikom z 10 tys na rękę, ale nie każdy dzieli się zyskiem wypracowanym przez PRACOWNIKA z pracownikiem tylko zagrania do siebie , a potem cwaniakuje, bo on ma, a jego pracownicy nie i mogli sobie z minimalnej odkładać. To dzięki pracownikom szef miał zyski, a jak pracownicy nie warci więcej niż minimalna to niech szef wszystkich zwolni i sam wszystko robi i pracuje na swój poziom życia. Nie ma pracownika bez szefa i  nie ma szefa bez pracownika, ale pracodawcy tego nie rozumieją.
A co powiesz na to że wychowaliśmy dzieci i w czasach największego kryzysu ,inflacji i bezrobocia urodzili się w 89 i 92 roku.Ale nie żyliśmy ponad stan.Nigdy niw byliśmy z nimi nawet na tygodniowym wspólnym urlopie. Przez 20 lat mieszkaliśmy w niewyremontowanym domu i każdy grosz od 96 roku inwestowaliśmy w firmę.Zawsze jest wybór my dokonaliśmy takiego.Ostatnie 5 lat mogliśmy pozwolić sobie na remont domu etapami,co roku coś bez zaciągania kredytu. Ale nie zaczęłam od mebli,łazienek,kuchni tylko od nowego komina,dachu,okien to co najważniejsze .Gdybyśmy nie uciułali tych pieniędzy nadal mieszkalibyśmy w ruderze bo tak wyglądał nasz dom.Do dziś jeżdżę wv t4 ( 20 letnim ) teoretycznie mogłabym wziąć nowy z salonu ale doszliśmy z mężem do wniosku że ten jeszcze nam wystarczy(w lutym byliśmy w salonie toyoty oglądaliśmy toyotę Prosce) Samochodu osobowego w ogóle nie mamy bo stwierdziliśmy że niepotrzebnie ponośić koszty utrzymania samochodu który będzie służył tylko po to żeby jechać na zakupy. Teraz każdy grosz odkładamy aby ratować nasz towar bo wymaga on corocznych nakładów aby nie stracił na wartości.Liczymy że jakoś przetrwamy bez wielkich strat.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to jest powód do dumy. Moim zdaniem tu raczej poszło coś nie tak. Przykre dla całej rodziny.
chcialabym wiedziec ile masz lat , bo chyba warunkow zycia przecietnych rodzin w tamtych latach nie znasz.  No i masz prawo, bo kto tego nie przezyl ten nie zrozumie, tak paranoidalnych czaow. Tak zylo szacuje 80 procent spoleczenstwa w czasie socjalizmu, lepiej mieli  ci co byli blizej koryta - czyli wladzy i jakis procent spekulanci potrafiacy zbic majatek za panstwowe pieniadze.
Mam 37 lat, moi rodzice nigdy nie byli bogaci, uważam, że byliśmy bardzo przeciętną polską rodziną z przeciętnej wielkości miasta. Komputer pojawił się w moim domu, jak byłam w klasie maturalnej, mieszkaliśmy w bloku. Jeździliśmy maluchem, potem polonezem. Były lata lepsze, były gorsze, ale spędzenie 2 tyg. w wakacje z dziećmi było dla moich rodziców priorytetem. Czasami jechaliśmy pod namiot albo do jakiegoś schroniska młodzieżowego bez łazienki i jedliśmy tani makaron z sosem z torebki. Ale jeśli ktoś przez 20 lat nie spędził dnia urlopu ze swoimi dziećmi, to wybacz, ale tu naprawdę coś poszło nie tak.I jeszcze jedno, nie mówimy tu już o socjalizmie tylko o latach 90. i 2000.
A ja mówię o końcówce lat 80 tych i jeśli jeżdziliście maluchem a potem polonezem to nie wiem ,przeciętna rodzina to jezdzila raczej MZK.Mieszkaliśmy na wszi gdzie było 15 domów do najbliższego dużego miasta 50 km.I wbrew pozorom za komuny ludziom zylo się lzej niż w czasach pierestrojkiI tak jestem dumna z tego do czego doszłam bez niczyjej pomocy,kredytówA jeszcze co do dumy to powiem ci tak ze mój ojciec(który zostawił matkę gdy miałam 7 lat ) gdy odwiedził mnie jakies 7 lat temu to gdy zobaczyl do czego doszłam to aż się rozczulił i powiedział że jest ze mnie dumny .W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewał się tego jak się rozwinęliśmy. 
Polonez był od mniej więcej 93 do końca lat 90. To na pewno nie był nie wiadomo jaki szał wtedy.
Wiesz co to tak jak ja bym teraz napisała że zarabianie 10000 na miesiąc to też nie jest dla mnie szal. A pewnie dla wielu jest. Byłaś wtedy dzieckiem i zależy w jakim kręgu się obracaliscie.

Rodzina mojego taty , czy męża pochodzi ze wsi, nie narzekali, że nie ma pracy. Pojechali za praca do miasta po kilkaset km zostawiając rodzinne domy i zaczynając z niczym od samego początku.

Poza tym trudno, żebyś pisała, że 10 tys to nie szał dla ciebie, skoro niby nie masz kokosów z tej firmy i tyle lat tę firmę budowaliscie. Akurat tamte czasy były fajne na zakładanie firmy. Kilkoro rodziców dzieci z mojej klasy założyło firmy i to były w klasie pierwsze osoby z osobistymi tel komórkowymi, z komputerami , wyjazdami zagranicznymi, markowymi ciuchami . Firmy te mają do dzisiaj. Przy nich te nasze wakacje nad morzem wyglądały blado, więc nie wszędzie była taka bieda , że nie było na wakacje, auto, czy coś normalnego do jedzenia.

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

roogirl napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Nie prowadziłam nigdy własnego biznesu, więc może się nie znam. Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni dopiero nie działają niektóre firmy. Inne działają normalnie, ale wiadomo, że popyt na większość towarów jest niższy. Przedsiębiorcy jednak już twierdzą, że nie mają pieniędzy i nie wypłacają pracownikom pensji. Czyli powiedzcie mi, ktoś jest w stanie prowadzić własną firmę przez kilka, kilkanaście lat i nie mieć żadnych oszczędności. Czy to po prostu jak zwykle chęć wyciśnięcia pracowników i oszukania systemu? Rozumiem, że będzie olbrzymia recesja i problemy finansowe, ale JUŻ teraz nie ma pieniędzy na pensje?! To pracodawca płaci pensje z tego, co uda mu się w danym miesiącu zarobić? Nie ma ŻADNYCH oszczędności, poduszki finansowej? Ciężko mi to uwierzyć... 
Co to za przedsiębiorca co płaci pracownikom pensje z własnych oszczędności? :o Masz rację widać, że nigdy nie prowadziłaś działalności.
Dokładnie. Po co prowadzić biznes jeśli pensje mają iść nie z obrotów a z oszczędności?:DMoże nie masz wiedzy w tej dziedzinie, ale wyobraźni chyba też nawet najmniejszej:/
Być może, bo faktycznie nie wyobrażam sobie - jako pracodawca - mieć oszczędności na własnym koncie i nie zapłacić swoim pracownikom, bo nie było przychodu w tym miesiącu. W takim razie masz rację, nie mieści mi się to w głowie.  Utwierdził mnie ten temat w tym, że nie nadaję się do prowadzenia własnego biznesu. Na szczęście mam posadę w budżetówce, nie muszę decydować, czy zapłacić pracownikom pensję, czy zapłacić ratę kredytu hipotecznego. Żeby nie było - ja pracuję zdalnie, ale normalnie wszystkie moje obowiązki są terminowo wykonywane. Więc dostaję pieniądze za wykonaną pracę, a nie za siedzenie na tyłku. 
To sobie wyobraz sytuację że masz firmę która generuje kosztów 100 tys miesięcznie a zysk to średnio 15-20 tys miesięcznie. Dla ułatwienia wyobraź sobie że to knajpa. Powiedzmy że taki właściciel ma swoich oszczędności prywatnych 200 tys zl. Jest kryzys i te oszczędności to jego życiowe zabezpieczenie- wylozylabys 100 tys żeby zapłacić ludziom w takiej sytuacji- za miesiąc? A w kolejnym miesiącu drugie 100 tys i pozamiatane? Nie dość że firma leży to jeszcze nie masz już nic? Niektórzy myślą że jak ktoś ma dzielnośc to dosłownie jest milionerem, a to bardzo odbiega od rzeczywistości. My oboje pracujemy na etacie w mam nadzieję dosyć pewnych branżach- przynajmniej na tą chwilę niedotknietych i mimo tego że czuję się spokojnie, bardzo współczuję przedsiębiorcom i mam na tyle rozumu że umiem dojrzeć masakrę w sytuacji wielu z nich. Poza tym ty sobie siedzisz na ciepłej posadce i o nic się nie martwisz, a większość tych ludzi zanim dojdzie do sensownie zarabiającego biznesu naprawdę dużo inwestuje, dokłada i RYZYKUJE.
Okej, no to nawet jeśli tak jest, to czemu są pracodawcy uprawnieni (dla mnie to jednak BEZPRAWIE) nie zapłacić pracownikom pensji? Rozumiem zwolnienia, urlopu, przestoje - to logiczne. Ale skoro ta knajpa przez dwa tygodnie marca działała normalne, pracownicy świadczyli pracę, to czemu teraz mają nie dostać za to pieniędzy i jest to według Ciebie takie normalne, a to ja nie mam wyobraźni? 

oczywiście że za przepracowany czas pensja winna się należeć. Ale zrozum w końcu, że z chwilą zamknięcia firmy, mimo że przychody stają się zerowe, to koszty nadal są. I teraz przedsiębiorca musi się nagłowić za co będzie jeszcze w stanie zapłacić a za co już nie. Pracodawca za wynajem musi zapłacić za cały miesiąc a nie tylko za pół, a w te drugie pół przychodu już nie miał. Nie ma też wiedzy jak długo taka sytuacja będzie trwała, i jak podkreślałam już wcześniej - część branż ma już trudności od początku lutego więc już 2 msc, duża część z nich ma też świadomość że nawet jak świat zacznie powoli wracać do normalności to ich funkcjonowanie nie ruszy od razu.

Pasek wagi

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

sacria napisał(a):

roogirl napisał(a):

madziutek.magda napisał(a):

Nie prowadziłam nigdy własnego biznesu, więc może się nie znam. Mniej więcej od dwóch, trzech tygodni dopiero nie działają niektóre firmy. Inne działają normalnie, ale wiadomo, że popyt na większość towarów jest niższy. Przedsiębiorcy jednak już twierdzą, że nie mają pieniędzy i nie wypłacają pracownikom pensji. Czyli powiedzcie mi, ktoś jest w stanie prowadzić własną firmę przez kilka, kilkanaście lat i nie mieć żadnych oszczędności. Czy to po prostu jak zwykle chęć wyciśnięcia pracowników i oszukania systemu? Rozumiem, że będzie olbrzymia recesja i problemy finansowe, ale JUŻ teraz nie ma pieniędzy na pensje?! To pracodawca płaci pensje z tego, co uda mu się w danym miesiącu zarobić? Nie ma ŻADNYCH oszczędności, poduszki finansowej? Ciężko mi to uwierzyć... 
Co to za przedsiębiorca co płaci pracownikom pensje z własnych oszczędności? :o Masz rację widać, że nigdy nie prowadziłaś działalności.
Dokładnie. Po co prowadzić biznes jeśli pensje mają iść nie z obrotów a z oszczędności?:DMoże nie masz wiedzy w tej dziedzinie, ale wyobraźni chyba też nawet najmniejszej:/
Być może, bo faktycznie nie wyobrażam sobie - jako pracodawca - mieć oszczędności na własnym koncie i nie zapłacić swoim pracownikom, bo nie było przychodu w tym miesiącu. W takim razie masz rację, nie mieści mi się to w głowie.  Utwierdził mnie ten temat w tym, że nie nadaję się do prowadzenia własnego biznesu. Na szczęście mam posadę w budżetówce, nie muszę decydować, czy zapłacić pracownikom pensję, czy zapłacić ratę kredytu hipotecznego. Żeby nie było - ja pracuję zdalnie, ale normalnie wszystkie moje obowiązki są terminowo wykonywane. Więc dostaję pieniądze za wykonaną pracę, a nie za siedzenie na tyłku. 
To sobie wyobraz sytuację że masz firmę która generuje kosztów 100 tys miesięcznie a zysk to średnio 15-20 tys miesięcznie. Dla ułatwienia wyobraź sobie że to knajpa. Powiedzmy że taki właściciel ma swoich oszczędności prywatnych 200 tys zl. Jest kryzys i te oszczędności to jego życiowe zabezpieczenie- wylozylabys 100 tys żeby zapłacić ludziom w takiej sytuacji- za miesiąc? A w kolejnym miesiącu drugie 100 tys i pozamiatane? Nie dość że firma leży to jeszcze nie masz już nic? Niektórzy myślą że jak ktoś ma dzielnośc to dosłownie jest milionerem, a to bardzo odbiega od rzeczywistości. My oboje pracujemy na etacie w mam nadzieję dosyć pewnych branżach- przynajmniej na tą chwilę niedotknietych i mimo tego że czuję się spokojnie, bardzo współczuję przedsiębiorcom i mam na tyle rozumu że umiem dojrzeć masakrę w sytuacji wielu z nich. Poza tym ty sobie siedzisz na ciepłej posadce i o nic się nie martwisz, a większość tych ludzi zanim dojdzie do sensownie zarabiającego biznesu naprawdę dużo inwestuje, dokłada i RYZYKUJE.
Okej, no to nawet jeśli tak jest, to czemu są pracodawcy uprawnieni (dla mnie to jednak BEZPRAWIE) nie zapłacić pracownikom pensji? Rozumiem zwolnienia, urlopu, przestoje - to logiczne. Ale skoro ta knajpa przez dwa tygodnie marca działała normalne, pracownicy świadczyli pracę, to czemu teraz mają nie dostać za to pieniędzy i jest to według Ciebie takie normalne, a to ja nie mam wyobraźni? 

A skąd wiedza że pracowała normalnie? A może tylko była otwarta a ruchu nie było?

Pasek wagi

Noma_ napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Berchen napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_MadameNie odpowiadają mi tylko policz sobie w duchu koszty swojego życia, potem popatrz na pracownika na minimalnej pensji i zastanów się, czy przy 1-2 dzieci, kredycie na mieszkanie było go stać na odkładanie kokosów, kiedy jego szef często na jeden wyjazd wakacyjny wydawał 50 tys.  Nie wiem może wy dajecie pracownikom z 10 tys na rękę, ale nie każdy dzieli się zyskiem wypracowanym przez PRACOWNIKA z pracownikiem tylko zagrania do siebie , a potem cwaniakuje, bo on ma, a jego pracownicy nie i mogli sobie z minimalnej odkładać. To dzięki pracownikom szef miał zyski, a jak pracownicy nie warci więcej niż minimalna to niech szef wszystkich zwolni i sam wszystko robi i pracuje na swój poziom życia. Nie ma pracownika bez szefa i  nie ma szefa bez pracownika, ale pracodawcy tego nie rozumieją.
A co powiesz na to że wychowaliśmy dzieci i w czasach największego kryzysu ,inflacji i bezrobocia urodzili się w 89 i 92 roku.Ale nie żyliśmy ponad stan.Nigdy niw byliśmy z nimi nawet na tygodniowym wspólnym urlopie. Przez 20 lat mieszkaliśmy w niewyremontowanym domu i każdy grosz od 96 roku inwestowaliśmy w firmę.Zawsze jest wybór my dokonaliśmy takiego.Ostatnie 5 lat mogliśmy pozwolić sobie na remont domu etapami,co roku coś bez zaciągania kredytu. Ale nie zaczęłam od mebli,łazienek,kuchni tylko od nowego komina,dachu,okien to co najważniejsze .Gdybyśmy nie uciułali tych pieniędzy nadal mieszkalibyśmy w ruderze bo tak wyglądał nasz dom.Do dziś jeżdżę wv t4 ( 20 letnim ) teoretycznie mogłabym wziąć nowy z salonu ale doszliśmy z mężem do wniosku że ten jeszcze nam wystarczy(w lutym byliśmy w salonie toyoty oglądaliśmy toyotę Prosce) Samochodu osobowego w ogóle nie mamy bo stwierdziliśmy że niepotrzebnie ponośić koszty utrzymania samochodu który będzie służył tylko po to żeby jechać na zakupy. Teraz każdy grosz odkładamy aby ratować nasz towar bo wymaga on corocznych nakładów aby nie stracił na wartości.Liczymy że jakoś przetrwamy bez wielkich strat.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to jest powód do dumy. Moim zdaniem tu raczej poszło coś nie tak. Przykre dla całej rodziny.
chcialabym wiedziec ile masz lat , bo chyba warunkow zycia przecietnych rodzin w tamtych latach nie znasz.  No i masz prawo, bo kto tego nie przezyl ten nie zrozumie, tak paranoidalnych czaow. Tak zylo szacuje 80 procent spoleczenstwa w czasie socjalizmu, lepiej mieli  ci co byli blizej koryta - czyli wladzy i jakis procent spekulanci potrafiacy zbic majatek za panstwowe pieniadze.
Mam 37 lat, moi rodzice nigdy nie byli bogaci, uważam, że byliśmy bardzo przeciętną polską rodziną z przeciętnej wielkości miasta. Komputer pojawił się w moim domu, jak byłam w klasie maturalnej, mieszkaliśmy w bloku. Jeździliśmy maluchem, potem polonezem. Były lata lepsze, były gorsze, ale spędzenie 2 tyg. w wakacje z dziećmi było dla moich rodziców priorytetem. Czasami jechaliśmy pod namiot albo do jakiegoś schroniska młodzieżowego bez łazienki i jedliśmy tani makaron z sosem z torebki. Ale jeśli ktoś przez 20 lat nie spędził dnia urlopu ze swoimi dziećmi, to wybacz, ale tu naprawdę coś poszło nie tak.I jeszcze jedno, nie mówimy tu już o socjalizmie tylko o latach 90. i 2000.
A ja mówię o końcówce lat 80 tych i jeśli jeżdziliście maluchem a potem polonezem to nie wiem ,przeciętna rodzina to jezdzila raczej MZK.Mieszkaliśmy na wszi gdzie było 15 domów do najbliższego dużego miasta 50 km.I wbrew pozorom za komuny ludziom zylo się lzej niż w czasach pierestrojkiI tak jestem dumna z tego do czego doszłam bez niczyjej pomocy,kredytówA jeszcze co do dumy to powiem ci tak ze mój ojciec(który zostawił matkę gdy miałam 7 lat ) gdy odwiedził mnie jakies 7 lat temu to gdy zobaczyl do czego doszłam to aż się rozczulił i powiedział że jest ze mnie dumny .W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewał się tego jak się rozwinęliśmy. 
Polonez był od mniej więcej 93 do końca lat 90. To na pewno nie był nie wiadomo jaki szał wtedy.
Wiesz co to tak jak ja bym teraz napisała że zarabianie 10000 na miesiąc to też nie jest dla mnie szal. A pewnie dla wielu jest. Byłaś wtedy dzieckiem i zależy w jakim kręgu się obracaliscie.
Rodzina mojego taty , czy męża pochodzi ze wsi, nie narzekali, że nie ma pracy. Pojechali za praca do miasta po kilkaset km zostawiając rodzinne domy i zaczynając z niczym od samego początku.Poza tym trudno, żebyś pisała, że 10 tys to nie szał dla ciebie, skoro niby nie masz kokosów z tej firmy i tyle lat tę firmę budowaliscie. Akurat tamte czasy były fajne na zakładanie firmy. Kilkoro rodziców dzieci z mojej klasy założyło firmy i to były w klasie pierwsze osoby z osobistymi tel komórkowymi, z komputerami , wyjazdami zagranicznymi, markowymi ciuchami . Firmy te mają do dzisiaj. Przy nich te nasze wakacje nad morzem wyglądały blado, więc nie wszędzie była taka bieda , że nie było na wakacje, auto, czy coś normalnego do jedzenia.

U mnie sytuacja była dokładnie odwrotna i z miasta przeprowadziliśmy się na wieś i firmę mam na wsi. No ale nie od dziś wiadomo że zjadłaś wszystkie rozumy

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

brujita napisał(a):

Berchen napisał(a):

brujita napisał(a):

Noir_Madame napisał(a):

Noma_ napisał(a):

Noir_MadameNie odpowiadają mi tylko policz sobie w duchu koszty swojego życia, potem popatrz na pracownika na minimalnej pensji i zastanów się, czy przy 1-2 dzieci, kredycie na mieszkanie było go stać na odkładanie kokosów, kiedy jego szef często na jeden wyjazd wakacyjny wydawał 50 tys.  Nie wiem może wy dajecie pracownikom z 10 tys na rękę, ale nie każdy dzieli się zyskiem wypracowanym przez PRACOWNIKA z pracownikiem tylko zagrania do siebie , a potem cwaniakuje, bo on ma, a jego pracownicy nie i mogli sobie z minimalnej odkładać. To dzięki pracownikom szef miał zyski, a jak pracownicy nie warci więcej niż minimalna to niech szef wszystkich zwolni i sam wszystko robi i pracuje na swój poziom życia. Nie ma pracownika bez szefa i  nie ma szefa bez pracownika, ale pracodawcy tego nie rozumieją.
A co powiesz na to że wychowaliśmy dzieci i w czasach największego kryzysu ,inflacji i bezrobocia urodzili się w 89 i 92 roku.Ale nie żyliśmy ponad stan.Nigdy niw byliśmy z nimi nawet na tygodniowym wspólnym urlopie. Przez 20 lat mieszkaliśmy w niewyremontowanym domu i każdy grosz od 96 roku inwestowaliśmy w firmę.Zawsze jest wybór my dokonaliśmy takiego.Ostatnie 5 lat mogliśmy pozwolić sobie na remont domu etapami,co roku coś bez zaciągania kredytu. Ale nie zaczęłam od mebli,łazienek,kuchni tylko od nowego komina,dachu,okien to co najważniejsze .Gdybyśmy nie uciułali tych pieniędzy nadal mieszkalibyśmy w ruderze bo tak wyglądał nasz dom.Do dziś jeżdżę wv t4 ( 20 letnim ) teoretycznie mogłabym wziąć nowy z salonu ale doszliśmy z mężem do wniosku że ten jeszcze nam wystarczy(w lutym byliśmy w salonie toyoty oglądaliśmy toyotę Prosce) Samochodu osobowego w ogóle nie mamy bo stwierdziliśmy że niepotrzebnie ponośić koszty utrzymania samochodu który będzie służył tylko po to żeby jechać na zakupy. Teraz każdy grosz odkładamy aby ratować nasz towar bo wymaga on corocznych nakładów aby nie stracił na wartości.Liczymy że jakoś przetrwamy bez wielkich strat.
Nie wiem, dlaczego uważasz, że to jest powód do dumy. Moim zdaniem tu raczej poszło coś nie tak. Przykre dla całej rodziny.
chcialabym wiedziec ile masz lat , bo chyba warunkow zycia przecietnych rodzin w tamtych latach nie znasz.  No i masz prawo, bo kto tego nie przezyl ten nie zrozumie, tak paranoidalnych czaow. Tak zylo szacuje 80 procent spoleczenstwa w czasie socjalizmu, lepiej mieli  ci co byli blizej koryta - czyli wladzy i jakis procent spekulanci potrafiacy zbic majatek za panstwowe pieniadze.
Mam 37 lat, moi rodzice nigdy nie byli bogaci, uważam, że byliśmy bardzo przeciętną polską rodziną z przeciętnej wielkości miasta. Komputer pojawił się w moim domu, jak byłam w klasie maturalnej, mieszkaliśmy w bloku. Jeździliśmy maluchem, potem polonezem. Były lata lepsze, były gorsze, ale spędzenie 2 tyg. w wakacje z dziećmi było dla moich rodziców priorytetem. Czasami jechaliśmy pod namiot albo do jakiegoś schroniska młodzieżowego bez łazienki i jedliśmy tani makaron z sosem z torebki. Ale jeśli ktoś przez 20 lat nie spędził dnia urlopu ze swoimi dziećmi, to wybacz, ale tu naprawdę coś poszło nie tak.I jeszcze jedno, nie mówimy tu już o socjalizmie tylko o latach 90. i 2000.
A ja mówię o końcówce lat 80 tych i jeśli jeżdziliście maluchem a potem polonezem to nie wiem ,przeciętna rodzina to jezdzila raczej MZK.Mieszkaliśmy na wszi gdzie było 15 domów do najbliższego dużego miasta 50 km.I wbrew pozorom za komuny ludziom zylo się lzej niż w czasach pierestrojkiI tak jestem dumna z tego do czego doszłam bez niczyjej pomocy,kredytówA jeszcze co do dumy to powiem ci tak ze mój ojciec(który zostawił matkę gdy miałam 7 lat ) gdy odwiedził mnie jakies 7 lat temu to gdy zobaczyl do czego doszłam to aż się rozczulił i powiedział że jest ze mnie dumny .W najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewał się tego jak się rozwinęliśmy. 
Polonez był od mniej więcej 93 do końca lat 90. To na pewno nie był nie wiadomo jaki szał wtedy.
Wiesz co to tak jak ja bym teraz napisała że zarabianie 10000 na miesiąc to też nie jest dla mnie szal. A pewnie dla wielu jest. Byłaś wtedy dzieckiem i zależy w jakim kręgu się obracaliscie.
Rodzina mojego taty , czy męża pochodzi ze wsi, nie narzekali, że nie ma pracy. Pojechali za praca do miasta po kilkaset km zostawiając rodzinne domy i zaczynając z niczym od samego początku.Poza tym trudno, żebyś pisała, że 10 tys to nie szał dla ciebie, skoro niby nie masz kokosów z tej firmy i tyle lat tę firmę budowaliscie. Akurat tamte czasy były fajne na zakładanie firmy. Kilkoro rodziców dzieci z mojej klasy założyło firmy i to były w klasie pierwsze osoby z osobistymi tel komórkowymi, z komputerami , wyjazdami zagranicznymi, markowymi ciuchami . Firmy te mają do dzisiaj. Przy nich te nasze wakacje nad morzem wyglądały blado, więc nie wszędzie była taka bieda , że nie było na wakacje, auto, czy coś normalnego do jedzenia.
U mnie sytuacja była dokładnie odwrotna i z miasta przeprowadziliśmy się na wieś i firmę mam na wsi. No ale nie od dziś wiadomo że zjadłaś wszystkie rozumy

Nie opowiadaj,  że były wtedy takie straszne czasy, bo to nie byla norma co opisujesz i były możliwości lepszej pracy   , nie  wszyscy ludzie też zazynali się zeby zalozyc firme.Bylo nawet tak, że duże firmy podkupowaly za duze pieniądze pracowników od konkurencji  97/98 rok i pamiętam jak moj tata miał dylemat. Mój tata z lojalnego , a nie konsumpcyjnego pokolenia.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.