Od powrotu z urlopu, skwar ktory leje sie z nieba w Oslo przyprawia mnie o lekki niepokoj. Lepie sie jak pracuje, jak leze, jak sie wykapie. Jest dobrze ponad 30 stopni, klimy brak - spac sie nie da. Ma padac dopiero we wtorek, wiec moze jutro skocze na fiord poplywac? Dzis jeszcze tyranie. Chodzi mi po glowie by zostac tam dluzej niz musze a za tydzien odciac ze 2h (bo ma padac..) ale czy nie zmienie zdania jak tylko przekrocze prog tego cyrku? Zobaczymy.
Kwiaty jakos wyjazd przezyly. Ugotowal sie tylko jeden lisci ucha slonia, ktora i tak stala za gruba zaslona. Trudno. Dobrze ze reszta ma sie dobrze - na szerokosci okna zarzucilam posciel, na karnisz - po cygansku ale dalo rade! Gypsy style;)
Lipiec to w Oslo czas urlopow I paradoksalnie remontow. Pol kamienicy naprzeciwko stoi puste z zaciagnietymi zaluzjami, a obok remontuja kolejny bar, elewacje budynku, 2 mieszkania i silownie! A to naprawde krotka ulica. Miala byc cisza bo miasto sie wyludnia, a jest glosniej niz rano gdy jedzie smieciarka!